Franz Josef Tour za nami

(25.11.2003)
No i co, mówiliśmy, że coś wykombinujemy? I wykombinowaliśmy. Małą trasę koncertującą, pod tytułem Franz Josef Tour. Zagraliśmy w Zakopanem, Budapeszcie, Ostrawie i Łodzi. Każdy koncert inny, każdy z inną reakcją publiczności, każdy z inną ilością publiczności (w zakopiańskim klubie Ampstrong było… kilka osób; w ostrawskim Boomerangu w miarę pełna sala). Jedno było stałe – rosnąca z koncertu na koncert forma grupy. Choć może to nieładnie się przechwalać…
🙂

Wyjazd w trasę to jednak nie tylko muzyka, ale także mnóstwo innych rzeczy. To widoki za oknem samochodu. To góry na granicy Polski i Słowacji. To celnicy bacznie przyglądający się dokumentom Serhana. To odwiedzane miasta. To wypad w dolinę Białego. To pyszne śniadanie w pensjonacie Szarotka. To Turcy spotykani przez Serhana w różnych miejscach trasy. To lubelscy aktorzy napotkani w Budapeszcie. To człowiek z Rzepczyno Folk Bandu goszczący nas w Zakopanem. To nasz atak na fajne koszulki na Wzgórzu Zamkowym. To Parlament skąpany w listopadowym słońcu. To chłopak na dachu rzecznej barki, grający na gitarze. To naddunajskie latarnie w oknach naprzeciwko sceny. To kloszard, który zwinął karty z naszego stolika w Boomerangu. To tajemniczo otwierająca się szafa w pensjonacie w Ostrawie i demoniczny portret babki w pokoju obok, który trzeba było zasłonić, żeby seniorka nie zeszła z obrazu w ciemną noc. To taniec Żura na stole. To zmęczenie. I radość, że się udało.

Koncert w Budapeszcie. Fot. Ewa Hawryluk-Stasiak

 

Dodaj do:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • RSS
  • Twitter
  • Wykop
  • Print

Reply