Stilo zimą

(9.01.2004)
Wojtek z Ewą odwiedzili w styczniu przylądek Stilo. Oto krótka relacja Wojtka:

Dotarliśmy od strony Łeby. Kilkanaście kilometrów marszu pięknym zaśnieżonym lasem. W towarzystwie jedynie nielicznych ptaków nad głowami. I wielka radość, gdy po prawie dwóch godzinach wędrówki zza wierzchołków drzew nagle wyłoniła się latarnia morska. A potem jeszcze większe szczęście, gdy pojawiło się słynne zejście na plażę – tym razem urwane i podmyte przez morze, które to morze przez niecałe pół roku zabrało ze dwa metry plaży (a więc i Polski!). Zrobiło to tak sprytnie, że w pół drogi między wodą a lasem sterczy teraz samotnie w piachu kilkumetrowa podstawa starej latarni morskiej – ledwie pół roku wcześniej wspierająca się mocno o klifowy brzeg. Patrząc na nią przypomina się jako żywo podręcznikowa historia z kościołem w Trzęsaczu – swoją drogą, czy on jeszcze stoi? Plaża piękna jak zwykle – akurat wesoło nadawało słońce i chciało się to wszystko wchłonąć w siebie i zabrać na powrót do Warszawy. Tylko bursztynów jakoś nie było. A, kurcze, miały być!
🙂

 

Dodaj do:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • RSS
  • Twitter
  • Wykop
  • Print

Reply